poniedziałek, 9 sierpnia 2010

"I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

  

Nie jestem zapaloną wielbicielką romansów, aczkolwiek ostatnimi czasy, będąc w bibliotece, postanowiłam wypożyczyć coś lekkiego, nadającego się na wakacyjny wyjazd. Przeglądając na półkach różnorodne pozycje trafiłam na tę książkę. Zainteresowała mnie, gdyż jakiś czas temu słyszałam o filmie pod tym samym tytułem, toteż zdecydowałam się właśnie na tę powieść. Dotychczas miałam okazję zapoznać się z dwiema książkami z dorobku Nicholasa Sparksa i muszę przyznać, że nie wywarły one na mnie pozytywnego wrażenia. Z tego powodu i od tej nie oczekiwałam niczego szczególnego. Wielkie było więc moje zaskoczenie, gdy okazało się, że tym razem Sparks stanął na wysokości zadania i stworzył coś, co jest warte uwagi.

John Tyree jest młodym mężczyzną bez większych perspektyw na życie. Nie widząc dla siebie żadnej innej drogi, zaciąga się do szeregów armii Stanów Zjednoczonych. Jako żołnierz dostaje przepustkę i wraca w rodzinne strony. Przypadkowo poznaje piękną, młodą Savannah Lee Curtis, która studiuje oraz wraz z grupą przyjaciół pracuje dla organizacji charytatywnej, budując domy dla ubogich rodzin. Pomiędzy Johnem a Savannah rozkwita uczucie, które w krótkim czasie przeradza się w namiętną miłość. Niestety, chłopak musi wracać do wojska, jednak ukochana obiecuje czekać na niego, póki nie minie okres jego służby w armii. Wydarzenia z 11 września 2001 roku zmieniają wszystko. John musi wybrać pomiędzy miłością do dziewczyny a wiernością ojczyźnie. Postanawia ponownie zaciągnąć się do armii, mimo, że obiecał ukochanej powrót do domu. Pewnego dnia, stacjonując w Iraku, chłopak otrzymuje od niej pożegnalny list, w którym dziewczyna informuje go, iż zakochała się w kimś innym. Gdy po kilku latach pełnych bólu i cierpienia John powraca do domu, okazuje się, że czas nie leczy ran - jego miłość do Savannah jest tak samo żywa i prawdziwa, jak niegdyś. To uczucie zmusi go do podjęcia najtrudniejszej decyzji w życiu. 

Być może powyższe streszczenie fabuły większości z Was przywodzi na myśl tani romans z dolnej półki, ale w rzeczywistości powieść Sparksa jest przyjemnym czytadłem, w którym można nawet dopatrzeć się jakiegoś przesłania. Wątkiem pobocznym jest relacja ojciec - syn, która w tym przypadku jest zburzona dziwnym zachowaniem ojca. Jest to bardzo ciekawy aspekt, gdyż autor wykorzystał go do zręcznego wplecenia w fabułę choroby i związanych z nią trudności. 

Po tej książce nie należy spodziewać się zaskakująco szybkiej akcji, nagłych zwrotów w fabule, punktów kulminacyjnych. Jest to powieść, w której wszystko ma swój porządek, ład i miejsce. O wszystkim dowiadujemy się po kolei, poznając historię Johna z jego własnej perspektywy, gdyż to właśnie on jest narratorem. Sparks postawił tu na ukazanie czytelnikowi przeżyć wewnętrznych bohatera i moim zdaniem spisał się całkiem nieźle, choć nie jest to mistrzostwo. Momentami urzekły mnie piękne, obrazowe opisy, choć tu też należą się brawa dla tłumacza.

"I wciąż ją kocham" uważam za świetny wybór, jeśli ktoś szuka lekkiej, przyjemnej, wzruszającej historii. Czytelnik z łatwością wczuwa się w sytuację bohaterów i przeżywa wszystko razem z nimi: rozstania, powroty, wzloty i upadki. Jest to książka, która nie zmienia naszego myślenia, aczkolwiek pozostaje w pamięci i, w moim przypadku, korzystnie wpływa na moją opinię o Nicholasie Sparksie. Teraz poluję na adaptację filmową i choć nie spodziewam się tego, że dorówna książce, to czekam z niecierpliwością na okazję, gdy będę mogła ją obejrzeć.