niedziela, 2 stycznia 2011

"W imię miłości" Jodi Picoult


Pierwszą książką Jodi Picoult, po jaką sięgnęłam, była powieść "Bez mojej zgody". Od tego czasu minął już prawie rok, toteż zdecydowałam się na ponowne spotkanie z twórczością tej pisarki, która ostatnimi czasy stała się niezwykle znana i lubiana wśród czytelników na całym świecie. Tym razem wybór padł na "W imię miłości". Zauroczył mnie chłopczyk z okładki - tyle wystarczyło, aby przekonać mnie do tej pozycji. 

Nina Frost, zastępca prokuratora, zajmuje się głównie prowadzeniem postępowań w sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Zawsze stara się robić wszystko, co może, aby doprowadzić do skazania sprawcy. Jednakże w ciągu siedmiu lat pracy udało jej się to zaledwie kilka razy - zazwyczaj oskarżony wychodził z sali sądowej jako uniewinniony lub z wyrokiem w zawieszeniu. Toteż kiedy pewnego dnia Nina oraz jej mąż, Caleb, odkrywają, iż ich pięcioletni syn, Nathaniel, padł ofiarą molestowania seksualnego, kobieta, ogarnięta rozpaczą, gniewem i chęcią zemsty, decyduje się na desperacki krok - postanawia sama ukarać człowieka, który skrzywdził jej dziecko. 

Po raz kolejny Jodi Picoult zaserwowała czytelnikom historię, w której przez cały czas toczy się gra na emocjach odbiorców. Pomimo tego, że sama nie jestem jeszcze matką, nietrudno było mi wczuć się w sytuację Niny. Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie wrażenie musiała wywrzeć na niej wiadomość, iż jej pięcioletni synek został zgwałcony. Karygodność tego czynu potęguje dodatkowo moment, w którym autorka odkrywa przed nami, kto dopuścił się czegoś tak przerażającego, krzywdzącego, zadającego ból i cierpienie. Dlatego kilkanaście stron dalej, kiedy główna bohaterka decyduje się na samodzielne ukaranie sprawcy, przed czytelnikiem rodzą się pytania natury etycznej i moralnej: czy ta kobieta postępuje słusznie? Co my zrobilibyśmy na jej miejscu? Jak odnaleźlibyśmy granicę pomiędzy dobrem a złem w takiej sytuacji? 

Tym, co charakterystyczne dla książek Picoult i czego nie zabrakło również i w tej, są liczne, wyczerpujące opisy rozpraw sądowych, dokładne analizy wszelkich dowodów ze strony prokuratora i obrony oraz retrospekcje. Momentami może się to wydawać nieco nużące - sama również miałam niekiedy podobne odczucia, jednakże chęć poznania finału historii przyćmiewa wszelkie zgrzyty i potknięcia autorki. Na uwagę zasługuje wieloosobowa narracja, która, moim zdaniem, jest dużym atutem powieści. Czytelnik może prześledzić wydarzenia zarówno z perspektywy Niny, jak i ma możliwość spojrzeć na wszystko z punktu widzenia narratora, który opowiada o wewnętrznych rozterkach pozostałych bohaterów. Daje to szansę na wnikliwą ocenę faktów.

"W imię miłości" to mądra, niezwykle życiowa książka, która pokazuje, ile zła i okrucieństwa może skumulować się w jednym człowieku i ile człowiek może poświęcić i zrobić w imię trwałego, silnego uczucia. Jodi Picoult posiada nietuzinkową umiejętność pisania o sprawach trudnych, bolesnych, ale i prawdziwych, w sposób, który nasuwa czytelnikowi wiele refleksji i nie pozwala na obojętne przejście obok ludzkich tragedii. Polecam, zwłaszcza tym, którzy stronią od tego typu literatury - czasami dobrze wiedzieć, co może dziać się tuż obok nas.