wtorek, 14 czerwca 2011

"Spójrz na mnie" Yrsa Sigurðardóttir


"Spójrz na mnie" to piąta część cyklu poświęconego Thorze Gudmundsdottir, młodej prawniczce z Reykjavíku. Tym razem otrzymuje ona zlecenie od pensjonariusza ośrodka psychiatrycznego skazanego za pedofilię - Thora ma doprowadzić do rewizji pewnego wyroku. Sprawa dotyczy Jakoba, innego mieszkańca ośrodka, chłopaka z zespołem Downa. Został on skazany na wzniecenie pożaru na terenie ośrodka rehabilitacyjnego, wskutek czego śmierć poniosło kilka osób: czterech pensjonariuszy oraz młody sanitariusz, dyżurujący na nocną zmianę. Thora powoli kompletuje poszczególne elementy układanki, jednakże gdy okazuje się, że jedna z pacjentek była w ciąży, sprawa znacznie się komplikuje. Kto był w rzeczywistości sprawcą podpalenia? Komu zależało na śmierci ciężko upośledzonych ludzi? Kto dopuścił się gwałtu na bezbronnej dziewczynie? Pytań wciąż przybywa, a dodatkowo pojawiają się kolejne wątki, które - choć pozornie wydają się niezwiązane ze śledztwem prowadzonym przez Thorę - tworzą razem misterną intrygę.

Obiecałam sobie ostatnimi czasy, iż powrócę do jednego z moich ulubionych gatunków, a mianowicie kryminału, i coraz częściej będę sięgać po tego rodzaju książki. I, jak widać, los mi sprzyja. Oto mam przed sobą nowość wydawniczą, która zaczyna zbierać pochlebne recenzje. Jak się okazuje - nie bezpodstawnie. "Spójrz na mnie" intryguje od pierwszej strony, kiedy to autorka przedstawia nam młode małżeństwo oraz ich kilkuletniego synka. Rodzina ta jest nawiedzana przez ducha, a wszelkie próby walki z siłami nieczystymi, w ostateczności nawet egzorcyzmy, nie przynoszą rezultatów. Brzmi jak z dobrego horroru, prawda? Bo powieść ta, to w rzeczywistości soczysta mieszanka kryminału oraz niemałej ilości naprawdę emocjonującego dreszczowca. Yrsa Sigurðardóttir to wybitnie pomysłowa pisarka, obdarzona bardzo bujną wyobraźnią, co przejawia się chociażby w licznych opisach miejsc, zapachów czy smaków. Niektóre z nich były tak mocno sugestywne, iż podświadomie sama, marszcząc nos, wyczuwałam fetor z rozkładającego się ptaka oraz woń wydobywającą się spod szpitalnych opatrunków.

Ilość wątków przewijających się w tej powieści jest tak duża, że streszczenie ich tutaj byłoby jednoznaczne z opowiedzeniem całej książki. W tej kwestii jestem zdania, iż autorka zasługuje na ogromny podziw - połączenie w logiczną (!) i niebanalną całość tylu wydarzeń, z pozoru tworzących odrębne opowieści, na pewno nie należało do łatwych zadań. Co więcej, Yrsa Sigurðardóttir postanowiła także skupić się na bohaterach, dzięki czemu każda postać zdaje się być realną osobą z własną, niepowtarzalną historią. Miejsce akcji również odgrywa w powieści dość istotną rolę - Reykjavík, skuty mrozem, zasypany śniegiem i walczący z kryzysem gospodarczym ma swój udział w tworzeniu klimatu całości.

A zakończenie? Cóż, pod tym względem autorka całkowicie mnie zaskoczyła. Mimo że podczas śledztwa prowadzonego przez Thorę kilka razy udało mi się wyłapać pewne powiązania między bohaterami a konkretnymi wydarzeniami, to jednak ostateczne rozwiązanie zagadki było dla mnie kompletnie nieoczekiwane, niemniej jednak w pełni satysfakcjonujące.

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wyruszyć do biblioteki w celu wyłowienia innych powieści o Thorze Gudmundsdottir. I jeśli są one choć w połowie tak dobre jak "Spójrz na mnie", to z pełnym przekonaniem mogę już oświadczyć, iż Yrsa Sigurðardóttir dołącza do moich ulubionych autorów.  


 Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukateria oraz Wydawnictwu Muza.