czwartek, 28 października 2010

"Tysiąc wspaniałych słońc" Khaled Hosseini



Od pewnego czasu interesuję się islamem, ciekawią mnie wszelkie kwestie dotyczące tej religii, a także to, jaka jest rola kobiet w społeczeństwie muzułmanów. Właśnie z tego powodu sięgnęłam po książkę Khaleda Hosseiniego, która w przystępny, intrygujący sposób porusza te tematy. 

Krótki opis z okładki nie oddaje nawet w małym stopniu tego, o czym właściwie jest ta powieść. Bo trudno byłoby w kilku zdaniach streścić książkę, której fabuła jest tak zawiła, skupia w sobie tyle różnorodnych wątków. Osią fabuły rozgrywającej się w Afganistanie w ciągu ćwierć wieku są losy dwóch kobiet, które zrządzeniem losu poślubią tego samego mężczyznę, despotycznego Pusztuna Raszida. Początkowo czytelnik zostaje wprowadzony w akcję oczami Mariam, pierwszej z głównych bohaterek, która zostaje zmuszona do małżeństwa, mając zaledwie 15 lat. Poznaje jej historię, śledzi z uwagą jej losy jako małej dziewczynki, mieszkającej z matką na obrzeżach wioski Gol Daman w pobliżu Heratu. Po kilkunastu latach, całkowicie przypadkowo i nieoczekiwanie, w życie Mariam, będącej już żoną wspomnianego Raszida, wkracza Lajla. Odtąd mamy możliwość przypatrywać się wydarzeniom także z perspektywy drugiej bohaterki.
 
Naprawdę, nie potrafię znaleźć właściwych słów, które opisałyby to, co czuję obecnie, tuż po przeczytaniu książki. Nie przypuszczałam, że wywoła ona we mnie tyle różnorodnych emocji. Czytając, miałam przed oczami obrazy ilustrujące to, co działo się w powieści. "Tysiąc wspaniałych słońc" opisuje dramat kobiet afgańskich, które są uważane za nędzne, nic niewarte istoty. To, co działo się z nimi podczas wojny prowadzonej w Afganistanie w latach 70. i 80. XX wieku było dla mnie szokujące, skandaliczne i niezwykle smutne. Co gorsza, nawet zakończenie wojny nie przyniosło żadnych popraw, gdyż władzę w Afganistanie przejęli talibowie, którzy mieli do kobiet i ich dzieci jeszcze bardziej niemoralny stosunek.

Powieść, pomimo całej przerażającej rzeczywistości i smutnych faktów, ma też w sobie coś wyjątkowego, co sprawia, że "Tysiąc wspaniałych słońc" to jednocześnie książka, która daje czytelnikowi nadzieję. Pokazuje, że nawet w tak złym, okrutnym i podłym świecie istnieje jeszcze szansa na prawdziwą przyjaźń i miłość. Uczy, że warto wierzyć w lepsze jutro, a tym bardziej, jeśli ma się dla kogo żyć, kochać i uśmiechać się. Główne bohaterki udowadniają, jak wiele może znieść człowiek i ile może poświęcić w imię bliskiej osoby.


Gorąco polecam. "Tysiąc wspaniałych słońc" to jedna z tych pozycji, obok których nie przechodzi się obojętnie. Myślę, że książka Hosseiniego zasługuje na znacznie więcej, niż tylko chwilę uwagi. Wzrusza, zapada w pamięć głęboko tam, gdzie pozostanie na długi czas.

11 komentarze:

Eta pisze...

Jedną książkę Hosseiniego już czytałam. Z tego co wiem to Mem chciała kupić "Tysiąc..." ;) Ja natomiast poszperam w bibliotece. Piękna okładka.
PS. Jeśli wciągają cię książki o kobietach w islamie to przeczytaj "Klejnot Medyny". U mnie znajdziesz tego recenzję ;)

Klaudyna Maciąg pisze...

Właśnie tak ją sobie wyobrażam - jako zapadającą w pamięć. Bardzo chętnie sięgnę, zresztą mam ją już od jakiegoś czasu na oku, a kolejna pozytywna recenzja tylko mnie w tym utwierdza.

ŚliwkowaPanna pisze...

hej, Tu ŚliwkowaPanna kojarzysz mnie jeszcze?;d
przyszłam się przywitać, bo się pojawiłam na blogspocie;) od następnej notki będę wpadać chętnie;) http://sliwkowapanna.blogspot.com

Dominika Anna pisze...

słyszałam, że to bardzo dobra książka już wcześniej. Z jednej strony chciałabym ją przeczytać, ale z drugiej strasznie wkurzają mnie despotyczni mężczyźni i świat islamu, więc pewnie lektura mocno by mnie denerwowała. ma ją moja koleżanka, więc w sumie w każdej chwili mogę się zdecydować i ją od niej pożyczyć... ;)

Rapsodia pisze...

Czaję się na tę książkę od pewnego czasu i przyznam szczerze, że upewniłaś mnie w przekonaniu, że muszę po nią sięgnąć. Czytałam swojego czasu powieści Lisy See o kobietach w Chinach i wywołało to na mnie dość duże wrażenie. Również program Martyny Wojciechowskiej niekiedy ukazuje skandaliczne traktowanie kobiet. Uważam, że to dobrze, że mówi się o takich rzeczach- należy uświadamiać społeczeństwo, a poza tym, przez to doceniamy to, co mamy :).
Cieszę się, że "wróciłaś" ;). Pozdrawiam!
Ps. Trochę się rozpisałam ;).

Sara pisze...

Już tyle ochów i achów naczytałam się o tej książce, że w końcu muszę kiedyś przeczytać:)

Liliowa pisze...

Eta - "Klejnot Medyny" mam w planach, słyszałam, że to bardzo dobra książka dla osób zainteresowanych życiem kobiet muzułmańskich.

Jumi - hej, oczywiście, że Cię pamiętam. :) Fajnie, że wróciłaś.

Rapsodia - właśnie, właśnie. Muszę rozejrzeć się za książkami Lisy See, dzięki, że mi przypomniałaś. :) Program Martyny Wojciechowskiej oglądam co niedzielę, bardzo mi się podoba. Również pozdrawiam. :)

Meme pisze...

Ja wyżej wspomniała Eta z chęcią nabyłabym tę książkę. Po twojej recenzji jestem tego jeszcze bardziej pewna ;D

ŚliwkowaPanna pisze...

no chętnie bym założyła blog z recenzjami, ale raczej nie piszę ciekawie i nie czytam tyle książek by by znawczynią i często tu posty dawać;d

Ania pisze...

Nie bardzo ciekawi mnie islam ale Twoja recenzja mnie przekonała do przeczytania tej książki. Jeszcze nie teraz ale kiedyś z pewnością.

Anonimowy pisze...

Książka (zresztą obydwie tego autora) jest niesamowita! Czytałam z zapartym tchem. I faktycznie mężczyźni są tutaj despotyczni, ale nie wszyscy. A i tak najważniejszym wątkiem w tej książce był wątek kobiet oraz relacji między kobietami. Świetna!

Prześlij komentarz