Seria z miotłą, publikowana od 2005 roku nakładem Wydawnictwa W.A.B., poświęcona jest twórczości kobiet. I właściwie tyle tylko łączy wszystkie powieści należące do owego cyklu - ich autorkami są kobiety, a i same książki traktują w większości, jak zdążyłam zauważyć, o kobietach. Poruszają wszelkie życiowe tematy, opowiadają o kobiecych problemach, dylematach i rozterkach. Seria ta jest rekomendowana w wielu recenzjach, toteż od dawna chciałam się z nią zapoznać. Wybór padł na "Osiem zeszytów", powieść brazylijskiej pisarki, Heloneidy Studart.
Siostry Mariana i Leonor wywodzą się ze znamienitego rodu Nogueira Alencar. Wiodą życie eleganckich dam u boku bogatych mężczyzn. Mariana - ceniony prawnik, Leonor - żona szanowanego wykładowcy uniwersyteckiego; kobiety zdają się mieć wszystko, czego potrzeba do szczęścia. W rzeczywistości jednak ich życie to ciągła fala rozczarowań, bólu i złości. Leonor dusi się w małżeństwie, nienawidząc męża jak najgorszego wroga; Mariana cierpi po śmierci dwóch najbliższych jej sercu osób: synka oraz ukochanego z młodzieńczych lat. Pewnego dnia Mariana otrzymuje w spadku tajemnicze pamiętniki swej ciotki, Marii das Graças, która dała się poznać jako kobieta niezależna, pewna siebie, uparta i przekorna: jako pierwsza odważyła się złamać rodzinną tradycję, według której najmniej atrakcyjna córka powinna zostać starą panną, aby opiekować się matką. Mariana, powoli zagłębiając się w historię życia ciotki, decyduje się wziąć los we własne ręce.
Przyznam szczerze, że po pisarce, o której, jak gdzieś przeczytałam, mówi się "legenda brazylijskiej literatury", spodziewałam się dużo więcej. Choć pomysł na fabułę wydał mi się naprawdę ciekawy, to już samo wykonanie pozostawia, moim zdaniem, wiele do życzenia. I nie mówię tu o stronie technicznej książki, absolutnie nie. Bo warsztat autorki jest dobry, co do tego nie mam wątpliwości. Rozczarował mnie jednak sposób, w jaki Studart opowiedziała czytelnikom historię Mariany - płaski, jednowymiarowy, momentami nieco nużący, aż chciałoby się szepnąć "to nudne jak flaki z olejem...". Fabuła, choć nieźle zarysowana, była zbyt przewidywalna i banalna. Podczas czytania cały czas czekałam na fragment, zdanie lub słowo, które nada całości życia, które sprawi, że kolejne strony będę przekręcała z rosnącym zainteresowaniem i napięciem. Niestety - nie doczekałam się. A szkoda, mogłoby być naprawdę ciekawie.
Motyw przewodni całej historii, czyli wspomniane już tajemnicze pamiętniki Marii, ciotki-samobójczyni, w rzeczywistości odegrały niekoniecznie znaczącą rolę. Autorka wykorzystała je do przedstawienia historii kobiety, która przez całe swe życie "dusiła się", nie mogąc robić i mówić tego, na co miała ochotę, a co ostatecznie doprowadziło ją do samobójczej śmierci. W rzeczywistości więc tytułowe zeszyty (pamiętniki) nie skrywały w sobie żadnej tajemnicy - wiemy to od pierwszej strony powieści. I nad tym faktem ogromnie ubolewam, tego rodzaju motyw można było wykorzystać zdecydowanie lepiej.
Choć czytanie "Ośmiu zeszytów" sprawiło mi przyjemność, to w gruncie rzeczy nie nazwałabym tej książki rewelacyjną czy nawet bardzo dobrą. Pomimo tego, że Heloneida Studart potrafi posługiwać się słowem i wyraźnie widać na kartach powieści, to jednak czegoś zdecydowanie zabrakło mi w tej pozycji. Czegoś, co zaskoczyłoby mnie, co sprawiłoby, że na długi czas zapamiętałabym "Osiem zeszytów". Jednakże, jako że było to moje pierwsze spotkanie z literaturą brazylijską w wydaniu innym niż Paulo Coelho, mimo wszelkich defektów, na pewno przynajmniej odrobina powieści Studart pozostanie mi w pamięci.
Recenzja napisana dla portalu Lubimy Czytać.
32 komentarze:
Bardzo ciekawą okładkę ma ta książka, jednak mimo wszystko raczej jej nie przeczytam.
Lenalee, faktycznie, okładka ciekawa, szczerze powiedziawszy wcześniej nie zwróciłam na nią uwagi, aczkolwiek nawet najciekawsza okładka nie jest w stanie uzupełnić "braków" treści książki.
Mam tę książkę na liście i na pewno się za nią zabiorę w niedalekiej przeszłości;)
Pozdrawiam!
A wydawałoby się, że książka okaże się lepsza. Cóż - pozory mylą ;).
Ja chciałabym przeczytać wszystkie książki z "serii z miotłą" :D.
Seria z miotłą też mnie intryguje od jakiegoś czasu. Mimo, że nie do końca polecasz tę książkę to wpisuję ją na listę, mając nadzieję, że chociaż trochę mi się spodoba :)
re: Właśnie nad tym się zastanawiam: może ja czegoś w jej utworach nie rozumiem. Ale nie wydaja mi się, nie pisze jakoś specjalnie trudno, więc nie wiem z czego to wynika. Myśliwskiego, który pisze o wiele trudniej, bo monologiem uwielbiam.A do zwykłej opowiastki nie mogę się przemoc;/
Nie jestem do końca przekonana do tej książki, choć seria z miotłą kusi.
A ja byłam zachwycona tą lekturą. Niesamowicie mi się podobała:)
Seria z miotłą miło zapisała sie w mojej pamięci, a to za sprawą "Zupy z granatów" i chcę zapoznać się z innymi książkami wchodzącymi w jej skład, także jeśli tylko na nią natrafię, to przeczytam
Mam ochotę przeczytać całą serię z miotłą, więc po tą pozycję prędzej czy później sięgnę ;) Nawet jeśli nie jest rewelacyjna
Pozdrawiam serdecznie ;)
Przyglądałam się książce już kiedyś i po Twojej recenzji myślałam, że będzie lepsza. Raczej nie przeczytam, ;P
Ja z serii z miotłom czytałam jedynie ,, Cukiereczki,,.
Może nie będę jakoś strasznie szukać tej książki, ale jeśli wpadnie mi w ręce z miłą chęcią przeczytam, choćby dlatego że z literaturą brazylijską po Paulo, bardzo się pogniewałam ;)
Nie przeczytam, na pewno ;)
myślę, że kiedyś i tak się skuszę.
raczej jej nie przeczytam ;)
Kasandra, w takim razie życzę miłej lektury, może Tobie spodoba się bardziej niż mi. :)
Maya, ja może nie wszystkie (to dość liczny cykl, chęć przeczytania całego to ambitny plan :D), ale mam na oku jeszcze kilka konkretnych pozycji z tej serii. :)
Dosiak, bardzo dobry pomysł, przecież nie każdemu podoba się to samo. :) A nuż Tobie przypadnie do gustu.
Scathach, co do Tokarczuk - jak na razie nie mam własnej opinii, aczkolwiek myślę, że to kwestia upodobań czytelniczych. Po prostu jej proza Ci nie leży i tyle.
Monika - a no widzisz :) Dlatego ja nikomu nie odradzam, wyraziłam jedynie swoją opinię, a każdy niech sam zdecyduje, czy chce przeczytać, czy nie.
Dominika Anna, o, "Zupę z granatów" chcę koniecznie przeczytać, podobno to jedna z lepszych pozycji w całej serii z miotłą. :)
UpiornyGroszek, ambitne plany ;) Aczkolwiek nikt nie powiedział, że niewykonalne. ;))
Meme, nie odradzam, aczkolwiek osobiście zachwycona nie jestem.
biedronka, oj, aż tak bardzo? :P Ja Paulo lubię, choć wiem, jakie są opinie na temat jego książek. Mimo tego pozostaję przy własnym zdaniu. ;)
justilla, Varia, Patsy, nikomu nie odradzam, aczkolwiek i nie polecam. Wasza decyzja:)
"Seria z miotłą" jest dla mnie trochę specyficzna - albo się w danej książce zakochuję, albo całkowicie do mnie nie przemawia. Jak kobieta - zmienna jest ;)
A mi się okładka w ogóle nie podoba, ale to już kwestia gustu :) .
Gratuluję ciekawej recenzji, a co do książki to pomyślę :)
Okładka mi się nie podoba, treść też wydaje się jakaś nijaka. Nie wiem, może kiedyś z ciekawości sięgnę, ale raczej nie w niedalekiej przyszłości.
Książka raczej nie dla mnie.
Hmm... okładka mi się podoba, przyciąga wzrok, ale czy przeczytam książkę, tego nie wiem. Z Twojej recenzji wynika, że to pozycja raczej nie dla mnie ;).
Recenzja niezbyt zachęcająca, tak więc nie przeczytam.
Chyba nie przeczytam;) Recenzja także nie zachęca.
przyjemnostki, pewnie przyznam Ci rację, kiedy przeczytam jeszcze parę książek z serii z miotłą. ;)
Elina, dziękuję. :)
Liliowa, okładka tej książki mogłaby być nie wiadomo jak piękna, jednak i tak nie zachęciłaby mnie do jej przeczytania. :) Kiedyś planowałam zabrać za tę serię z miotłą, jednakże chyba sobie ostatecznie podziękuję.
A ja ciągle zastanawiam się nad tą pozycją... Z jednej ciekawi mnie jej treść, a z drugiej strony pewnie są na świecie pozycje literackie, które bardziej zasługują na uwagę czytelników
Hm, chętnie sięgnęłabym po tę lekturę, ale obawiam się, że będę się nad nią męczyć. Chociaż może kiedyś ciekawość weźmie nade mną górę. :)
Podoba mi się Twoja recenzja- czyta się ją lekko, przyjemnie, a czytelnika pozostawiasz z garścią rzetelnych informacji. :]
Jeśli chodzi o "Dopóki mamy twarze", to w pełni się z Tobą zgadzam- można ją interpretować na wiele różnych sposobów. Uwielbiam tę książkę.
Okładka bardzo zachęcająca, ale reszta raczej nie
Lenalee, osobiście słyszałam wiele baaardzo pozytywnych opinii na temat tej serii, skłaniam się więc jednak w kierunku bliższego zaznajomienia, "Osiem zeszytów" mnie nie zraziło.
Rapsodia, dziękuję, cieszę się, że recenzja zaciekawia odbiorców - to przecież bardzo ważne:) Co do książki Lewisa - bardzo mile mnie zaskoczyła, nie jestem fanką Narnii, więc miło było poznać autora od innej strony. :)
Paula Coelho uwielbiam czytać - przynajmniej większość jego dzieł, jednak ta okładka do mnie nie przemawia i ta fabuła... Co prawda jestem feministką, więc to, że opowiada o kobietach, mówiących o kobietach, powinno przypaść mi do gustu, ale na razie nie jestem w humorze na takie książki :p
Bardzo ciekawie napisane, mimo że recenzja niezbyt pochlebna, zainteresowalaś mnie, więc chyba się skuszę :) Poobserwuję i zapraszam do siebie!
Seria z miotłą zwykle gwarantuje dobre książki, z chęcią do niej zajrzę :)
Czytałam dotychczas jedną ksiązkę "z miotłą" i fakt faktem - coś w sobie miała. Jednak niestety opis "Ośmiu zeszytów" kompletnie mnie nie porwał..
[okiem-recenzenta.blog.onet.pl]
Prześlij komentarz