Po literaturę polską sięgam niezwykle sporadycznie, mogę wręcz powiedzieć, że prawie wcale. I choć nie mam żadnych konkretnych uprzedzeń, to jednak nie potrafię spojrzeć przychylnie na twórczość naszych rodzimych pisarzy. Co więc skusiło mnie do sięgnięcia po książkę Mai Wolny? Właściwie odpowiedź jest prosta - skusiła mnie okładka. Czarno-żółta tonacja, w której utrzymana jest szata graficzna, skutecznie przyciągnęła moją uwagę. Pomyślałam więc, że i treść zasługuje zapewne na chwilę uwagi.
Początek historii jest nieco schematyczny: Malwina, pięćdziesięcioletnia kobieta po przejściach postanawia spakować do walizki cały swój dobytek, wynająć przypadkowemu człowiekowi kieleckie mieszkanko i wyruszyć w nieznane. Konkretniej – do Sorrento, małego miasteczka turystycznego, położonego na południu Włoch nad Zatoką Neapolitańską, gdzie zamierza podjąć pracę jako pomoc domowa. Ma nadzieję, że ta radykalna zmiana pomoże jej zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości i nauczyć się na nowo korzystać z uroków życia. Jej „podopieczną” staje się Carla Russo – kobieta, która lata młodości ma już dawno za sobą. Jest także ktoś jeszcze. Ktoś, kto wpłynie na życie Malwiny w znaczący sposób – osiemnastoletni wnuk Carli, Bruno, obdarzony nadzwyczajnym talentem literackim.
Jak już wspomniałam, fabuła zarysowuje się dość typowo, żeby nie powiedzieć, że banalnie. Malwina – kobieta, jakich wiele. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć, jak zaznacza autorka, pomimo swego wieku nadal zachwyca mężczyzn sympatyczną twarzą bez zmarszczek oraz długimi, zgrabnymi nogami. Byłaby to bohaterka niemalże idealna, gdyby nie to, że Maja Wolny włożyła jej na plecy ogromny bagaż bolesnych doświadczeń. A dzięki temu Malwina zyskuje naprawdę dużo, gdyż nagle staje się postacią realną, bardzo bliską czytelnikowi. To osoba, od której można się wiele nauczyć. Czytając o tragedii, z którą przyszło jej się zmierzyć, zastanowiłam się, jak potoczy się moje życie - czy i dla mnie los szykuje takie "niespodzianki"? To niezwykle zadziwiające, jak szybko może zmienić się nasza codzienność, w mgnieniu oka dotychczasowe szczęście i dostatek może przemienić się w drogę ubitą z kamieni poprzetykanych kolcami. Dumni z siebie mogą być ci, którzy - podobnie jak Malwina - z lekkim uśmiechem na ustach potrafią się po niej poruszać, skrzętnie omijając wyboje i nierówności.
Maja Wolny stworzyła niezwykle barwną, wprost poetycką opowieść, a wszytko to za sprawą języka, którym się posługuje. Jest on niepozbawiony metafor i różnego rodzaju aluzji, niekiedy wręcz ciężko odróżnić prawdę od fikcji. W "Domu tysiąca nocy", gdzie wzajemnie przenikają się dwa równolegle istniejące światy, napotykamy wiele przemyśleń, luźnych wypowiedzeń, lecz przy tym także całą paletę uczuć i emocji. Malwina, jako właścicielka bolesnych doświadczeń, zachwyca się nowym otoczeniem - z jej perspektywy Sorrento to istny raj, piękne widoki, świeże owoce, życie, w którym problemy nie istnieją. A jednak druga bohaterka, Carla, pokazuje, iż postrzeganie tego świata przez Polkę to jedynie złudzenie, fałszywe przekonanie na temat tego, co w rzeczywistości skrywają jego zakamarki.
I choć nie do końca przemówiło do mnie zakończenie tej krótkiej historii, to jednak w dalszym ciągu uważam, iż zdecydowanie warto poświęcić jej odrobinę czasu. Być może nie zmienia ona sposobu myślenia, lecz nasuwa pewne refleksje, a dodatkowo stanowi kawałek naprawdę dobrej literatury. Wierzę również, że "Dom tysiąca nocy" to jedna z tych książek, do których po pewnym czasie trzeba wrócić, gdyż można odczytywać ją na wiele sposobów. I zawsze znajdować w niej coś nowego.
Początek historii jest nieco schematyczny: Malwina, pięćdziesięcioletnia kobieta po przejściach postanawia spakować do walizki cały swój dobytek, wynająć przypadkowemu człowiekowi kieleckie mieszkanko i wyruszyć w nieznane. Konkretniej – do Sorrento, małego miasteczka turystycznego, położonego na południu Włoch nad Zatoką Neapolitańską, gdzie zamierza podjąć pracę jako pomoc domowa. Ma nadzieję, że ta radykalna zmiana pomoże jej zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości i nauczyć się na nowo korzystać z uroków życia. Jej „podopieczną” staje się Carla Russo – kobieta, która lata młodości ma już dawno za sobą. Jest także ktoś jeszcze. Ktoś, kto wpłynie na życie Malwiny w znaczący sposób – osiemnastoletni wnuk Carli, Bruno, obdarzony nadzwyczajnym talentem literackim.
Jak już wspomniałam, fabuła zarysowuje się dość typowo, żeby nie powiedzieć, że banalnie. Malwina – kobieta, jakich wiele. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć, jak zaznacza autorka, pomimo swego wieku nadal zachwyca mężczyzn sympatyczną twarzą bez zmarszczek oraz długimi, zgrabnymi nogami. Byłaby to bohaterka niemalże idealna, gdyby nie to, że Maja Wolny włożyła jej na plecy ogromny bagaż bolesnych doświadczeń. A dzięki temu Malwina zyskuje naprawdę dużo, gdyż nagle staje się postacią realną, bardzo bliską czytelnikowi. To osoba, od której można się wiele nauczyć. Czytając o tragedii, z którą przyszło jej się zmierzyć, zastanowiłam się, jak potoczy się moje życie - czy i dla mnie los szykuje takie "niespodzianki"? To niezwykle zadziwiające, jak szybko może zmienić się nasza codzienność, w mgnieniu oka dotychczasowe szczęście i dostatek może przemienić się w drogę ubitą z kamieni poprzetykanych kolcami. Dumni z siebie mogą być ci, którzy - podobnie jak Malwina - z lekkim uśmiechem na ustach potrafią się po niej poruszać, skrzętnie omijając wyboje i nierówności.
Maja Wolny stworzyła niezwykle barwną, wprost poetycką opowieść, a wszytko to za sprawą języka, którym się posługuje. Jest on niepozbawiony metafor i różnego rodzaju aluzji, niekiedy wręcz ciężko odróżnić prawdę od fikcji. W "Domu tysiąca nocy", gdzie wzajemnie przenikają się dwa równolegle istniejące światy, napotykamy wiele przemyśleń, luźnych wypowiedzeń, lecz przy tym także całą paletę uczuć i emocji. Malwina, jako właścicielka bolesnych doświadczeń, zachwyca się nowym otoczeniem - z jej perspektywy Sorrento to istny raj, piękne widoki, świeże owoce, życie, w którym problemy nie istnieją. A jednak druga bohaterka, Carla, pokazuje, iż postrzeganie tego świata przez Polkę to jedynie złudzenie, fałszywe przekonanie na temat tego, co w rzeczywistości skrywają jego zakamarki.
I choć nie do końca przemówiło do mnie zakończenie tej krótkiej historii, to jednak w dalszym ciągu uważam, iż zdecydowanie warto poświęcić jej odrobinę czasu. Być może nie zmienia ona sposobu myślenia, lecz nasuwa pewne refleksje, a dodatkowo stanowi kawałek naprawdę dobrej literatury. Wierzę również, że "Dom tysiąca nocy" to jedna z tych książek, do których po pewnym czasie trzeba wrócić, gdyż można odczytywać ją na wiele sposobów. I zawsze znajdować w niej coś nowego.
18 komentarze:
Naprawdę solidny kawał polskiej współczesnej literatury :)
Mnie nie przekonała nawet o tyle ta historia, jak pióro pani Mai :)
Warto poświęcić czas, aby zaznać się z tą pisarką :)
Zdecydowanie :)
A ja bardzo lubię polską literaturę. Przekonałam się nawet do autorów, którzy otrzymali Nagrodę Nike (oczywiście nie do wszystkich ;)) i teraz choćby po Myśliwskiego, czy Tokarczuk sięgam bez większych uprzedzeń.
Zauważyłam jednak, że media raczej polecają książki zagraniczne, a bardzo rzadko mówi się o dobrych polskich lekturach.
Właśnie książka Mai Wolny do takich porządnych, pewnych, bardzo interesujących i zarazem obiecujących powieści należy. Bardzo zachwycił mnie język, poruszyła historia, która już po długim czasie od odłożenia powieści na półkę wydała mi się nawet nieco banalna i mało realistyczna. Ale magia słowa sprawiła, iż pokochałam tę historię.
Pozdrawiam :)
Mam zamiar lepiej poznać twórczość polskich pisarzy, ale do tej książki jakoś niespecjalnie mnie ciągnie. Może kiedyś...
Muszę w końcu ją przeczytać:)). Interesująca okładka i recenzja, więc mam nadzieję, że uda mi się ją dostać w okazyjnej cenie:)
Pozdrawiam!!
Ta książka mnie intryguje ;) Muszę ją wreszcie zdobyć ;)
Wiele dobrego słyszałam o tej książce. Chciałabym przeczytać :)
A mnie ta pozycja zupełnie nie intryguje. No, może okładka... Ale wolę sięgnąć po innych polskich pisarzy ;)
Opisałaś tę książkę bardzo zachęcająco, ale myślę, ze to nie moje klimaty i raczej nie sięgnę
Czekam, aż pojawi się w bibliotece. A recenzja bardzo fajna
Zaprosiłam Cię do zabawy na moim blogu, mam nadzieję, że przyjmiesz zaproszenie. :)
Skoro uważasz, że mimo wszystko warto poświęcić czas na tę książkę, z chęcią to zrobię:)
biedronka - szczerze pisząc, mnie osobiście również urzekło bardziej pióro Pani Wolny. Historia sama w sobie była troszkę banalna, aczkolwiek mimo tego przeczytałam ją z przyjemnością. :) Pozdrawiam!
Claudette - ja po Tokarczuk zamierzam sięgnąć, może nie w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno. Słyszałam, że jednym jej twórczość zupełnie nie podchodzi, a z kolei innych zachwyca. Dlatego sama chcę się przekonać, jak będzie w moim przypadku. I nie mogę się z Tobą nie zgodzić - w mediach o wiele częściej słyszy się o książkach zagranicznych, o literaturze polskiej rzadko mówią... Pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny! :)
Nyx - a chciałabyś jakichś polecić? :P
Klaudia - dzięki. :)
Lenalee - zaraz do Ciebie zajrzę, dziękuję za zaproszenie, na pewno skorzystam. :))
Deline - mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Bo będzie na mnie... :P
Pozdrawiam wszystkich! :)
Słyszałam o tej pozycji wiele dobrego ;) Od dawna jest na mojej liście ^^
Z wielką chęcią bym się z nią zapoznała;)
Z ochotą przeczytam:) W najbliższym czasie rozpocznę poszukiwania;)
Również nieczęsto sięgam po literaturę polską i po tą książkę chyba też nie sięgnę. Chyba by mnie nie zainteresowała.
Już kilka razy miałam ja kupić, ale jakoś nie wyszło. Baaardzo lubię polską literaturę i od niedawna przede wszystkim w książkach rodzimych pisarzy się zaczytuję i jestem zadowolonym czytelnikiem :)
Brzmi ciekawie, choć faktycznie początek typowy dla naszych rodzimych publikacji. Muszę poszukać w bibliotece
Prześlij komentarz